niedziela, 11 października 2009

Na dachu


Nadużywanie pewnych zwrotów i gestów skutkuje utratą mocy ich znaczeń. A szkoda. Bo takie „inshallah” to jedna z niewielu „rzeczy”, którą chętnie zaimportowałbym ze współczesnego świata Arabów „do nas”. Jakby tego zwrotu nie tłumaczyć: „w rękach Boga”, „jeśli Bóg tak zechce”, „jeśli taka wola Boga”, to i tak znaczenie jest zawsze to samo - nie znamy i nie możemy znać przyszłości, nie możemy jej przewidzieć, nie możemy być jej pewni, nawet jeśli tylko myślimy o tym, co stanie się dziś wieczorem, co wydarzy się za kilka chwil. Wsiadając do autobusu jadącego do Bejrutu nie wiedziałem, że nie dotrze on na dworzec w centrum miasta i będę musiał wydać fortuną na taksówkę, że nie znajdę hotelu (w rozsądnej cenie) i będę spał na czyimś dachu. Kiedy wyjeżdżając z Damaszku, przepowiadałem, że wrócę za kilka dni, w odpowiedzi usłyszałem: „inshallah”. I dotarło wtedy do mnie, że to, co zaplanowałem rzeczywiście nie jest wcale takie oczywiste. Zwrot powszechny wśród Arabów, naturalny w przypadku składania jakichkolwiek obietnic otworzył mi szeroko oczy, uwolnił głowę, dał przestrzeń na niepowodzenia, przeszkody, trudności.

Może gdybyśmy myśleli o życiu właśnie w ten sposób, byłoby ono zupełnie inne, może przypominałoby ten wieczór kiedy poszedłem na lody. Ten ciepły wieczór, kiedy wszystko wydało mi się śmiesznie proste, kiedy nagle okazało się, że oto siedząc przy zatłoczonej ulicy, jedząc ulubione lody, rozszyfrowałem tajemnicę świata. Każdy człowiek na tej planecie marzy o tym, by móc wyjść wieczorem na spacer, wejść do ulubionej lodziarni, zamówić wielką kulę lodów czekoladowych i oddać się im bez reszty - ich smakowi, każdemu kęsowi z osobna. Przez tę krótką chwilę mieć poczucie, mieć pewność, że to nie lody zostały stworzone dla nas, ale my dla TYCH lodów, dla tego konkretnego smaku. Nie ma innej prawdy – ani tu w Bejrucie, ani tam w Warszawie, ani nigdzie indziej. Życie nie ma przyszłości, życie dzieje się, staje się z każdym kolejnym gryzem (dziś już nikt nie liże lodów!?). Znaczenie ma tylko to, co TERAZ. A teraz dziewczyny chcą podobać się chłopakom, a chłopaki prężą się przed dziewczynami - to jedyna uniwersalna prawda jaką znam, jaką obserwuję niezależnie od tego gdzie jestem. Proste to i niezwykle przyjemne do obserwowania, gdy siedzi się w zupełnie obcym miejscu, gdzie nie zna się nikogo. Okazuje się, że nie sami ludzie, ale ich zachowanie sprawia, że nie czuję się sam.

I może gdybyśmy (znowu) – wspólnie z Arabami – wiedzieli i pamiętali o tym, co naprawdę znaczy „inshallah”, nie dziwilibyśmy się słowom Nietzschego: „Życie wieczne, to nie jakieś inne życie. To właśnie życie, które żyjesz”. Dziś, siedząc na dachu „mojego” dachu, tchórzom oddaję przeszłość – już nic z nią nie zrobię. Na przyszłość nie nie mam wpływu, co o dziwo napełnia mnie spokojem. Liczy się tylko TERAZ, a to przypomina mi o tym, że na świecie jest tylko jedna osoba, która widzi świat moimi oczami – JA. To czyni mnie samotnym, ale świat czyni niezwykłym, niepowtarzalnym, na zawsze nieodkrytym. Czyż to nie wspaniale?

Bejrut, 11.10.2009

7 komentarzy:

  1. Ich "inshallah" to nie tylko słowo, a genialna postawa życiowa. Dziękuję, że mi to przypomniałeś.

    Michał

    OdpowiedzUsuń
  2. Skąd wzięło się inshallah? Podobno bierze swe źródło z wielkiej pokory wobec świata, Boga czy jakkolwiek inaczej to nazwiecie. Tam mawiają pokornie - inshallah zamiast aragonckiego -
    na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki ten swiat bylby nudny gdybysmy wszyscy widzieli go z tej samej perspektywy, i chocby pod tym wzgledem nie jestes sam bo kazdy z nas to czuje. Nikt tak do konca nie czuje sie zrozumiany przez drugiego czlowieka. Co do do zycia wiecznego tak samo raj i pieklo sa tutaj wsrod nas, to od nas zalezy w ktorym chcemy zyc, ktory kreujemy dla siebie i innych. Dlatego tak wazne jest zycie kazda chwila swiadomie, kazdym momentem ktory jest swoistym darem ktory bez uprzedzenia moze skonczyc sie nawet po przeczytaniu tej woadomosci.
    Ps. wspaniale piszesz, WIECEJ!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. właśnie dlatego podróże są takie cudowne, że przyjmujemy inną perspektywe i mimo że ciągle jesteś JA to to "ja" co chwila poszerza sie i rozciąga o inne punkty widzenia. Ciekawa jestem jaki będziesz, jak wrócisz, oczywiście "inshallah".
    a może po naszemu "jak Bóg da"? tylko to tak ludowo brzmi marta pe

    OdpowiedzUsuń
  6. Insz allah to nie wyraz to cała filozofia islamu zawarta w jednym slowie ktore ni mniej ni wiecej oznacza że my jesteśmy niczym a Allah wszystkim i bez jego ingerencji nic sie nie może stać. Pojawiło sie jak wszystko w islamie w Koranie w zdaniu ktore chyba brzmi tak " nic nie zrobisz jutro póki nie zwrócisz się do Allaha z prosbą - insz Allah" Dlatego muzułmanie nie maja czasu przyszłego bo i po co, bukra czyli jutro i tak nie zależy od nich. Bukra insz allah.Masalama Misiu

    OdpowiedzUsuń
  7. 'Cudze chwalicie, swego nie znacie'. Sposób myślenia o świecie, który mozna wyrazić zwrotem 'jeśli Bóg pozwoli' był powszechny w Europie i nadal jest powszechny wśród chrześcian (nie mylić z tymi, którzy ida postać do świątyń). Jednak wojujący laicyzm stara się usunąć go jak sie tylko da z przestrzeni publicznej. Nie chcę negować wartości 'inshallah' tylko zwrócić uwagę, że tak bardzo lubimy wychwalać u innych to co ganimy na naszym własnym podwórku.

    OdpowiedzUsuń